CIBA

geneza

Z cyklu "Geneza"

Inne z cyklu "Geneza".

Bartosz Ciba

Przedstawiamy cykl fotoreportaży ukazujących etapy powstawania przedmiotów oferowanych w Trendymanii. Dzięki GENEZIE macie szansę uczestniczenia w procesie twórczym, obserwowania pracy swoich ulubionych Artystów - jesteście świadkami narodzin unikatowych egzemplarzy sztuki użytkowej, które trafiają później do Waszych rąk. W kilku zdjęciach i słowach próbujemy uchwycić całą magię tworzenia, a składa się na nią wiele różnych czynników - talent, wiedza, doświadczenie, warsztat i niezwykła wręcz cierpliwość.

W tsej części cyklu Bartosz CIBA, z typową dla siebie dokładnością, opowiada o całym procesie powstawania intrygującego naszyjnika MIRACLE.

Bartosz Ciba

Pomysły na kolejne małe dzieła rodzą się w mojej głowie spontanicznie, często w najmniej oczekiwanych momentach. Bywa, że zajmuję się czymś zupełnie innym i wtedy przychodzi olśnienie. Jeśli przyjmuję zamówienie na wykonanie biżuterii wg projektu, szkicuję różne pomysły i później sztywno trzymam się szkicu, wybranego przez klienta. Kiedy tworzę coś z własnej inicjatywy, nie ma projektów. Wystarczy niejasne przeczucie, jak powinno to wyglądać... Ogólny zarys formy, albo zestawienie kamieni, które chciałbym oprawić. Zasiadam do warsztatu i zaczyna się magia ;)

Bartosz Ciba

Wykonuję swoje projekty ręcznie, począwszy od całkiem elementarnych składników, to jak długa podróż w nieznane. Czasem posiłkuję się gotowymi elementami, jak bigle angielskie, krawatki. Główne ramy - tak zwana osnowa - powstają z grubego srebrnego drutu próby 925. który prasuję za pomocą niewielkiej walcarki ręcznej, a później ogrzewam i wyginam. Gotowe kształty, a zwłaszcza miejsca lutowania, szlifuję dokładnie pilnikami, aby nadać im odpowiedni kształt. Następnie podążają cieńsze druty, tym razem już nieprasowane, które przycinam na odpowiednią długość, przylutowuję do ram i kształtuję kombinerkami.

Bartosz Ciba

Ta kolejność czasem bywa odwrócona. W ten sposób powstaje ażurowa, często przestrzenna forma, która dzięki trwałym łączeniom jest bardzo solidna. Sam etap trwa wiele godzin, ponieważ srebro musi być ukształtowane precyzyjnie. Już w tym miejscu zwykle dopasowuję oprawę do kamieni, które później ją wypełnią i próbuję już wyobrazić sobie efekt końcowy.

Bartosz Ciba

W naszyjniku Miracle pięknie fasetowany owal naturalnego różowego kwarcu został zamknięty między dwoma obręczami, które obejmują tylko brzegi kamienia. Dzięki temu jest doskonale wyeksponowany.

Bartosz Ciba

Kolejny etap to przygotowanie klasycznej cargi do oprawienia dużej łzy opalu różowego. Użyłem do tego celu grubego sprasowanego drutu, który podtrzymuje kamień od spodu oraz srebrnej blachy, którą otoczyłem łzę. Następnie z drutów różnej grubości przygotowałem podstawę zapięcia naszyjnika.

Bartosz Ciba

Kiedy po zakończonym lutowaniu wszystkich elementów odkładam na bok ukochaną lutownicę, przychodzi czas, aby pozbyć się tlenków z łączeń i oczyścić gotowe części. W tym celu umieszczam słoik z odpowiednio stężonym kwasem w kąpieli wodnej i podgrzewam. Po kilkunastu minutach elementy wyjęte z kwasu mają barwę białą, są pozbawione zanieczyszczeń i gotowe do dalszej pracy - to prawie alchemia :D

Bartosz Ciba

Tutaj rozpoczyna się tradycyjna część. Nie ma już łączeń na gorąco, tylko czysty Wire-wrapping. Za pomocą cieniutkiego drutu najwyższej próby, łączę ze sobą grubsze druty, aby otrzymać misterny wzór, miejscami wplatam drobne kamienie. W wisiorze i zapięciu naszyjnika Miracle są to maleńkie oponki rodolitu, które swą barwą przełamały delikatne róże i sprawiły, że kompozycja nie jest mdła. To koronkowa robota, często zajmująca długie godziny.

Bartosz Ciba

Jednak czasem oprawa wymaga użycia tępego narzędzia... Tutaj za pomocą młotka jubilerskiego, na małym kowadełku, które zaskakuje swym ciężarem, zakułem w srebrze łzę różowego opalu. Trzeba przy tym bardzo uważać, zarówno na oprawę, jak i na kamienie, które bywają kruche i każdy cios wymierzać bezlitośnie i precyzyjnie.

Bartosz Ciba

Teraz, kiedy wszystko już jest przycięte, wygięte, przylutowane, jeszcze raz wygięte, poprawione, znów przylutowane, wykwaszone, owinięte, jeszcze raz poprawione i zakute, zabieram się do końcowej obróbki. Na kilkanaście sekund umieszczam biżuterię w oksydzie. Białą powierzchnia pokrywa się grafitowym, lub czarnym nalotem, zależnie od stężenia roztworu. Są to tlenki, takie same jak te, które powoli powstają w zakamarkach noszonej, bądź na powierzchni przechowywanej biżuterii. Za pomocą włókniny ściernej usuwam nalot z wszelkich wypukłych elementów biżuterii, pozostawiając go w zagłębieniach, dzięki czemu przestrzeń będzie wyeksponowana. Przy okazji wygładzam jeszcze raz wszystkie powierzchnie. Ostatni etap to polerowanie, dzięki któremu powierzchnie nabierają eleganckiego blasku.

Bartosz Ciba

Tak wykończoną biżuterię dokładnie ważę, mierzę wszystkie elementy. Następnie fotografuję, wyceniam i opisuję. Wciąż eksperymentuję, poszukując tego idealnego otoczenia do fotografii. Ostatnio w moim namiocie bezcieniowym zagościło szkło. Fotografia przede wszystkim ma dobrze oddać charakter przedmiotu i jego szczegóły, dlatego używam jednolitego tła i staram się jak najlepiej oświetlić biżuterię. Dobre światło i ustawienia aparatu oszczędzają później czas przy obróbce zdjęć. Każda zakupiona ozdoba wieńczona jest firmową metką i pakowana w eleganckie metalowe pudełko, wyłożone barwnym filcem. Dyskretny zapach, to dodatkowy element, uprzyjemniający rozpakowywanie :)

I tego Państwu życzę... radosnego odpakowywania ;)

Bartosz Ciba
15.02.2013
CIBA

CIBA

w Trendymanii od: 2012-04-22
3 dostępne
144 sprzedane
64 opinie  (100% poz.)
Informacje o Artyście
Dane adresowe i Regulamin
Blog Artysty
przeczytaj najnowsze wpisy
Wywiad z Artystą
z cyklu "Charaktery"
Geneza
czyli jak powstają prace